Ścieżka Szlakiem Powstania Styczniowego 1863 w Puszczy Knyszyńskiej cz. 3.




Aby dokończyć ten szlak czekałem całą zimę. Szczerze mówiąc nie zapuszczałem się w tamte rejony, więc byłem ciekaw czy krajobrazy różną się znacząco od tych w moich okolicach. Nie różną się aż tak bardzo. Spotkałem a raczej spotkaliśmy sporo rowerzystów zapewne głodnych jazdy po zimowej przerwie. Na wycieczkę pojechałem z moim synem. Chciał jechać. Nawet bardzo. Samochód zaparkowaliśmy w Królowym Moście obok mostu na rzece Płoska. Są tam wiaty i miejsce na odpoczynek. 
Królowy Most to miejscowość znana z filmów Jacka Bromskiego "U Pana Boga w ...". To nie jest typowa wieś. Ma już charakter wypoczynkowy. Ogólnie jest niewielka. Znajduje się tu kaplica rzymskokatolicka p. w. św Anny. z bogatą historią, ciekawa architektonicznie cerkiew oraz pomnik przyrody -  alejka lipowa (chyba lipowa).  Ciekawa jest legenda o nazwie miejscowości, która wywodzi się od zbudowanego mostu na rzece Płoska w ciągu jednej doby, aby król Jan III Sobieski mógł się przeprawić w drodze do Grodna. Powstanie miejscowości datuje się na XVII w. kiedy to Bogusław Radziwił oddał tamtejsze dobra pod nazwą Janopol rodzinie Sakowiczów - jeden z Sakowiczów, zausznik księcia, został opisany w Potopie. Przez Królowy Most prowadził kiedyś trakt z Białegostoku do Wołkowyska. Dziś się mówi o nim "trakt Napoleoński".     









Drogi były dość zniszczone przez maszyny prowadzące zrywkę drzew. Atrakcję dla Szymona stanowiły zamarznięte jeszcze ogromne leśne kałuże. Dla mnie zresztą też! Na jednej nich tak synuś grzmotną, że serducho zamarło. A on tu wstaje śmiejąc się. UFF. Jedziemy dalej.





Dojeżdżamy do miejsca gdzie kiedyś znajdowała się wieś Popówka. Została ona spacyfikowana w dniu 03.07.1943 r. przez hitlerowców za pomoc udzieloną radzieckim partyzantom. Wieś została spalona a mieszkańcy rozstrzelani w lesie. Z masakry ocalała tylko jedna dziewczynka, która przeżyła tylko dlatego, że została schowana przez matkę do wnęki pieca chlebowego lub schowała się z zbożu - różnie źródła mówią.










W miejscowości Pieszczaniki spotyka nas fajna sytuacja.  Zastanawiamy się jak jechać , gdyż jak wspomniałem w poprzednich częściach szlak nie jest znaczony w pasie drogowym. Podchodzi do nas podchmielony jegomość i rzecze:
- Dzień dobry. Wiesław jestem - i podaje rękę. 
Ja też się przedstawiłem. Zagadałem. I wiecie co! Wyjaśnił jak jechać. Opowiedział o wiosce. Zdał relację z połowy a może i więcej swojego życia. Bez żadnej polityki i narzekania. Otwartość niesamowita! I nie sądzę, żeby to była tylko zasługa alkoholu. Po prostu na Podlasiu można jeszcze spotkać szczerych, otwartych ludzi. To już chyba powoli dinozaury zaczynają być...     




Przejeżdżany obok stawów hodowlanych i sporego gospodarstwa. Następnie uświadczamy kawałek asfaltu i dojeżdżamy do jednej z puszczańskiej wioski - Radunin. Historię  i genezę przedstawia tablica.


Co rusz spotykamy takie miejsca przeznaczone na odpoczynek. Szlak jest świetnie zagospodarowany. Leśnicy to potrafią budować szlaki. O innym szlaku zbudowany przez leśników pisałem tutaj.



Następny punkt trasy to zbiornik retencyjny "Wyżary" i rezerwat przyrody Chomontowszczyzna. 




Na tej drewnianej kładce siadamy i spożywamy stawę na obiad. W oddali drą dzioba żurawie.







Znaleźliśmy taką oto leśną galerię. Dowiedziałem się, że tu odbywały się warsztaty ze szkoły plastycznej z Supraśla. Zazwyczaj po wszystkim zabierają swoje dzieła. Tym razem stało się inaczej. Niestety niektóre z nich już się po prostu rozpadły... 













W Puszczy Knyszyńskiej jest dobrze oznaczona sieć szlaków konnych. Są nawet specjalne miejsca przeznaczone do uwiązania i nakarmienia konia. 


Kolejny punkt to miejsce bitwy pod Pierciosami i powstańcza mogiła. Przez sporą część drogi do Walił towarzyszy nam nasyp po kolejce wąskotorowej, której już nie ma.










W miejscowości Waliły Stacja, a nawet przed nią, kończy się nasz szlak. Sama miejscowość nie wywarła na nas jakiegoś większego wrażenia. Ale za to "upolowaliśmy" pracujące jeszcze zabytki. 





Z powrotem należało wracać szalkiem Green Valeo. Należało! Jednak, aby było nieco krócej wybrałem ruchliwą szosę do  przejścia granicznego Bobrowniki. Myślałem, że skoro niedziela to TiRów nie będzie. Myliłem się! Przyjemne to nie było. 
Szlak warty do przejechania - takie moje zdanie jest... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szlak Orła Białego

Goła Zośka i Święte Miejsce

Trasa Rzeki Wołkuszanki w Gminie Lipsk.