Trasa Rzeki Wołkuszanki w Gminie Lipsk.

W końcu przyszedł czas na pierwsze wiosenne rozjeżdżenie. Trasa miała być krótka i niezbyt trudna. Wyszło jak zawsze - z niespodziankami. Przeglądając czeluście Internetu trafiłem na trasę Wołkuszanki w okolicach Lipska przebiegającą w dużej części po Puszczy Augustowskiej i wzdłuż bunkrów Linii Mołotowa. Jadę co mi tam! W trakcie przejazdu okazało się, że nie jest ona w żaden sposób znaczona w terenie. Nieoceniona okazała się dość dokładna mapa, choć przyznam, że po raz kolejny brakowało konkretnej, szczegółowej topograficznej, najlepiej wojskowej mapy. Dlatego też błądzenia nieco było i z deklarowanych 35,4 km wyszło ponad 42. 


Samochód zostawiłem pod Urzędem Stanu Cywilnego w Lipsku. Opustoszały ten Lipsk jakiś taki. Smutno! Najpierw jazda ul. Grodzińską. Chyba każda większa miejscowość ma ulicę Grodzieńską. 


Po prawej przy ogródkach działkowych stoi pierwszy napotkany dzisiaj bunkier, tradycyjnie zasypany śmieciami. Mapa wskazuje, że wioskę Żabickie należy zostawić z prawej i przejechać leśną dróżką, jednak na pierwszym skrzyżowaniu zdecydowałem się dojechać do wspomnianej miejscowości, aby sprawdzić czy rzeczywiście jestem na dobrym śladzie. W tych okolicach, w lesie znajduje się sporo bunkrów. Im dalej są położone od drogi tym mniej w nich śmieci. Niestety okoliczni mieszkańcy wyrzucają tam co się da. Szkoda! Jednak z drugiej strony można zrozumieć ich pogardę związaną z nie tak wcale dawną przeszłością.


Jadąc cały czas leśną drogą, piaszczystą, miejscami mocno, docieram do mostu a raczej mostku na Rzece Wołkuszanka, która jest prawym dopływem Czarnej Hańczy. Rzeka w tym miejscu nie robi specjalnego wrażenia. Widać, że w przeszłości była sztucznie uregulowana. W tym miejscu odkrywam także, że opisy kilometrowe w którym miejscu należy wykonać  manewr również są nie do końca zgodne z rzeczywistością. Wygląda, że są zrobione na podstawie źle skalibrowanego licznika rowerowego. Trudno. Detal. Jest przygoda, jest zabawa! Fajnie jest...


Za mostem trzeba skręcić w prawo. Krajobraz dalej leśny. Choć oczek i zrębów jest tu wiele. Opis podawał, że przy leśniczówce Wołkusz można skręcić w lewo i dojechać do dzikiej meandrującej Wołkuszanki. Tak też zrobiłem. Rzeczywiście warto tu zajechać. Widoki zacne. Jednak prowizorycznego mostku zawartego w opisie nie znalazłem, bo go tam już nie ma. Zostały tylko ślady w postaci niewielkich pali.




Postanowiłem pojechać dalej z nadzieją, że jednak trafię na  jakiś most czy choćby jakiś bród. W lesie natknąłem się na jakieś schronisko lub szpital dla psów. Ogrodzenie liche. Psy się rozszczekały. No nie powiem! Dreszcz przeszedł.



Zjeżdżam w prawo i znów dojechałem do rzeki. W tym miejscu jest ona granicą państwa. Choć słup graniczny stoi nieco dalej od rzeki. Trzeba uważać, aby niechcący nie przekroczyć granicy z Białorusią. Według śladu gps byłem za granicą, w praktyce tylko się do niej zbliżyłem...


Niestety musiałem zawrócić. Znów przejazd obok wspomnianego schroniska. Niezbyt przyjemne uczucie. Wjeżdżam do Wołkusz. Z tą miejscowością mam wspomnienie z młodości. Kiedyś umówiliśmy się tam z miejscowymi dziewczynami, że przyjedziemy i zabierzemy je na disco bandżo. Szukaliśmy, szukaliśmy i nie znaleźliśmy. Nie dziewczyn! Samej wioski! Dziś już wiem gdzie są Wołkusze. Dziewczyn jednak nie spotkałem...


Niedaleko znajduje się wieś Sołojewszczyzna, założona przed 1561 r. przez szlachtę zagrodową Kraszewskich, oraz najstarsza na tych terenach wieś Leśne Bohatery. W praktyce nic nadzwyczajnego. Gdybym nie doczytał,  to bym nawet nie wiedział. Wsie są mocno wyludnione. W niektórych z 40% to domy opustoszałe.  
Dalej to dość żmudny odcinek początkowo asfaltowy później szutrowy. Wzgórza Lipskie powodują kilka dłuższych podjazdów. Ze wsi Starożyńce wyjechałem na rozległy płaskowyż. Jest to najwyższe miejsce w Gminie Lipsk 159 m n. p. m.. Dalej we wsi Kurianka jest dość ciekawy budynek w stylu dworskim. Mieści się tu Środowiskowy Dom Samopomocy.


Za wsią skręcam w prawo. Widać już Lipsk, w szczególności górujące wierze kościelne. Teren w tym miejscu jest równinny, "widać daleko". 



Dojeżdżam do ul. Grodzieńskiej i za chwilę jestem w punkcie początkowym. 


Czy warto? Średnio. Choć dzika, nieuregulowana, meandrująca Wołkuszanka może mile zaskoczyć swoim urokiem. Trasa zrobiona, kilometry w nogach przyjemnie się odłożyły. Rowerowy ból dupska też był. Więc cele osiągnięte.... 

    

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szlak Orła Białego

Goła Zośka i Święte Miejsce